niedziela, 21 grudnia 2014

ROZDZIAŁ XII

   Zjeżdżamy windą najwięcej minutę ale ona dla mnie się ciągnie w nieskończoność. Klaustrofobie łatwo zwalczyć. Ściany windy zrobione są ze szkła, wystarczy, że patrzę wgłąb budynku. Oglądam piętra, które mijamy, są bardzo podobne, podejrzewam, że każdy trybut żyje tu tak samo. Nagle zainteresował mnie ruch na dole, przyglądam się temu co go wywołało. Kobieta przebiegła po parterze by dogonić jakiegoś faceta. W tym momencie zdałam sobie sprawę jak wysoko jesteśmy. Odruchowo się cofnęłam, wpadłam na Nicka.
- Przepraszam -mówię drżącym głosem.
- Nie ma za co. -odpowiada uśmiechem i przesuwa się żeby zrobić mi miejsce między sobą i Loganem. Zamykam oczy i w duszy dziękuję za dyskrecję chłopaka. Dobrze wie, że boję się jakiegokolwiek rodzaju ruchu w dół. Na pewno pamięta tamten dzień.
  Jak zwykle w czwartki zamiast lekcji w szkole mieliśmy praktyki w lesie. To było na początku czwartej klasy, mieliśmy niecałe dziesięć lat. Dziewczyny i chłopcy mają oddzielne nauczanie, dlatego aby nas nie dzielić zupełnie raz na miesiąc w czwartek mieliśmy zawody, te były naszymi pierwszymi. Każda para miała być mieszana. Ja i Nick znaliśmy się nieco dlatego postanowiliśmy, że będziemy drużyną. Pierwsza część polegała na jak najszybszym ścięciu drzewa. My wygraliśmy ale bardzo nam zależało na następnym zwycięstwie. Wieczorem poszliśmy ćwiczyć wchodzenie i schodzenie z drzewa na czas. Kiedy była moja kolej źle się czułam, nie wydawało mi się to czymś na co miałabym ochotę. Na czubek drzewa dotarłam szybciej niż Nick ale kiedy zaczynałam schodzić On krzyczał bym się pospieszyła, myślałam, że chodzi mu o czas. Spojrzałam w górę i zobaczyłam to. Chmury. Nie byle jakie. Chmury burzowe. Nie dość, że bałam się z drzewa zejść bardziej niż zostać na górze, to ono zaczęło się kołysać. Pamiętam okropny strach, krzyczałam, płakałam ale powolutku zsuwałam się. Gdy zostało mi około czterech metrów do ziemi w drzewo obok uderzył piorun, przewróciło się na to, z którego próbowałam zejść. Metaliczny posmak na języku i ledwie stojąca roślina nie napełnił mnie optymizmem, jednak dotyk jego ręki na placach już tak. Szeptał do mnie "Razem damy radę, nie zostawię Cię"
   Otwieram oczy akurat w momencie mijania parteru przez windę. Przez jej szklane ściany widać każdą warstwę pod podłogą. Pod grubym stropem otwiera się ogromna hala.
- Tu odbędzie się szkolenie! -Mówi energicznie Tris. Prawie zapomniałam, że jedzie z nami tą windą...

===========================================================
Święta, święta czyli wreszcie wolne od szkoły. Bardzo dobrze miałam już dość ciągłych sprawdzianów i kartkówek :)
Tak sobie pomyślałam aby może z tej okazji wrzucić rozdział z punktu widzenia Nicka lub Logana.
Co wolicie?

And may the odds be ever in your favor!

//Foxi

sobota, 8 listopada 2014

ROZDZIAŁ XI

  Dwa dni. Tyle czasu minęło od dożynek. Czy Monika płakała? Na pewno. Rayan pewnie zamknął drzwi mojego pokoju. Nie wejdzie do niego, bo wciąż łudzi się, że wrócę. A rodzina Nicka? Nie mam pojęcia jak to przeżyją. Mam tylko nadzieję, że nasi bliscy będą się wspierać wzajemnie. Za kilka miesięcy nie będą mieli już nic prócz siebie nawzajem. Wczoraj Tris przedstawiła nam dokładny plan naszego pobytu w Kapitolu. Niestety zapamiętałam tylko ogólniki:
* Pierwsze dwa dni są poświęcone roślinności*
* następne cztery to sztuki walki*
* siódmego dnia nauczymy się jak budować schronienia*
* przedostatnie dwa dni treningu to pomniejsze umiejętności związane z przetrwaniem*
* dziesiątego dnia będziemy mogli chodzić po całej hali i ogólnie robić co chcemy, a popołudniu organizatorzy będą oceniać nasze zdolności ze wszystkich dziedzin.*
   Nasze "popisy" będzie można oglądać na żywo w telewizji, dzięki temu sponsorzy wiedzą na kogo warto jest postawić. Jest dziewiąta, za godzinę muszę być gotowa do wyjścia. Idę do łazienki. W domu zawsze lubiłam brać długą kąpiel w wannie, pamiętam czekanie aż woda w piecu się ogrzeje, a następnie dodawanie odpowiednich olejków ale w Kapitolu wszystko jest od razu. Mogę wybrać dokładną temperaturę wody, a komputer sam wybiera dla mnie szampon, żel do mycia oraz krem. Po kąpieli staję w kwadracie z turkusowych płytek, dokładnie tam gdzie poleciła mi Tris. Suszarka sama się włącza i po około pół minucie jest sucha. Dopiero teraz zorientowałam się, że nie wzięłam żadnego ubrania. Rozebrałam się w pokoju przed wejściem do łazienki i weszłam do niej nago! Po chwili zauważyłam jednak szlafrok wiszący na haku przy drzwiach. Ubieram się w niego i wchodzę z powrotem do pokoju.
  Logan podskakuje zaskoczony i ściska pakunek w swoich rękach. Uśmiecham się do niego.
- Chciałem Ci coś przynieść ale nie było Cię w pokoju... -zaczął
- Nic się nie stało - spoglądam mu w oczy i prawie wybucham śmiechem. Nie wiem czy jest bardziej zmieszany czy zaskoczony.
- Masz, to twój strój na trening. Wszyscy takie dostają, tylko z innymi numerami. -biorę od niego pakunek i szukam bielizny, znajduję ją w szafie, rogu mojego pokoju.
- Ja... miałem Ci jeszcze coś powiedzieć ale chyba zaczekam na zewnątrz... - mówi, a ja już nie wytrzymuję i zaczynam się śmiać
- Kto by pomyślał, że taki bezlitosny morderca boi się nagości? -pytam- Możesz zostać tylko się odwróć -mówię pół żartem, pół serio. Logan odwraca się na czas kiedy się przebieram.
- Już -mówię kiedy jestem ubrana. Chłopak na mnie spogląda i wydaje się trochę zmieszany.
- Wow... -szepcze, tak cicho, że ledwie słyszę- Jesteś piękna
- Słucham? -odpowiadam zaskoczona i jednocześnie zawstydzona, żaden chłopak nigdy tak o mnie nie mówił.
- Umm, no więc ja miałem ci przekazać... że... - Teraz mój mentor jest bardzo zmieszany- chodzi o to, że dziewczyny z pewnych powodów miały by trochę ciężej na igrzyskach od chłopaków, bo... 
Uśmiecham się do niego, to wygląda naprawdę słodko kiedy się tak zachowuje.
- Och, nie nabijaj się ze mnie! - mówi głośniej i odwraca wzrok
- Wcale się nie nabijam - odpowiadam ale przez to zaczynam się tylko głośnie śmiać. Chwilę zajmuje mi uspokojenie się
- O matko, mam na myśli, że za pomocą jakiś specyfików z Kapitolu podczas igrzysk żadna dziewczyna nie będzie miała okresu -wyrzuca z siebie jednym tchem, chyba mu ulżyło.
   Szczerze mówiąc tego się domyśliłam, na igrzyskach żadna z trybutek nigdy nie miała takiego problemu. Jednak pierwszy raz ktoś powiedział mi to wprost. Ciekawe jak to robią?
- Dzięki. Logan, ile mam jeszcze czasu? -pytam. Na te słowa on pochmurnieje, chyba go dobiłam.
- mam na myśli, czy jeszcze zdążę coś zjeść przed wyjściem - pytam
- A... do wyjścia... około dwudziestu minut... - Mentor się do mnie uśmiecha ale ten uśmiech jest wymuszony.
Wychodzę razem z nim z pokoju i ogarnia mnie smutne przeczucie, że już nigdy nie wrócę do domu...



poniedziałek, 13 października 2014

ROZDZIAŁ X

  Powozy powoli wtoczyły się do hangaru. Znów ustawiły według kolejności dystryktów, z których pochodzą trybuci. Po raz pierwszy zobaczyłam ile nas jest. Wydaje się, że dwudziestka dzieci to mało ale ja widzę w tym ogrom. Ile dzieci już zginęło na igrzyskach? Dwadzieścia troje nastolatków ginęło rok w rok i bynajmniej nie z powodu głodu, tych było o wiele więcej, a te dzieci zabijały się nawzajem. Nadzieja na powrót do domu była tak wielka, że były gotowe zabijać swoich rówieśników. Ja stoję teraz przed resztą trybutów i wiem, ze właśnie tylu musi zginąć abym to ja wróciła do domu. Tylko, że... nie chcę by Nick umarł, ani Sophie czy Annie. Polubiłam je, a on zawsze był moim przyjacielem.
 Logan idzie do nas. Uśmiecha się. Czuję się jak zahipnotyzowana patrząc w jego oczy, są niesamowite. Poprawia swoje czarne włosy. Jest niesamowicie przystojny.
- Jak nam poszło? -Nick przerywa moje rozmyślanie o Loganie. Przyglądam się mu. tak naprawdę po raz pierwszy uważnie. Ma bardzo podobną do Logana fryzurę. Dłuższe włosy z przodu, a z tyłu i po bokach krótsze. Jego oczy są w odcieniach brązu. Prawe jaśniejsze, a lewe ciemniejsze. Ma na nosie piegi ale są mało widoczne bo ma ciemniejszą ode mnie karnację. Ja taki kolor skóry mam tylko gdy bardzo długo się opalam. Teraz oczy ma podkreślone czarną kredką, a we włosach widać blask zielonego brokatu.
-  Dobrze. Publiczności spodobał się każdy z kostiumów więc macie równe szanse. Więcej powiem wam na górze. Teraz muszę pogadać z mentorami Sophie i Annie. Chcecie być z nimi w sojuszu? -Pyta i patrzy mi prosto w oczu. Nick spuszcza głowę. Wiem co chce powiedzieć.
- Tak -Mówię szybko zanim Nick zdąży się odezwać. Logan Uśmiecha się ale ten uśmiech po chwili znika, tak po prostu. Odwraca wzrok.
- Pójdę już -Mówi. Podchodzą do nas Sophie i Annie. Witam się z nimi, a potem rozmawiamy w drodze do windy. Ciszę się, że nie musiałam patrzeć pod swoje nogi. Nie boję się wysokości. Boję się spadania. Panicznie. Zjeżdżanie windą to moje najgorsze przeżycie. Ten tydzień nie zapowiada się więc pięknie...

niedziela, 21 września 2014

ROZDZIAŁ IX

   Nie jestem pewna co mnie bardziej przeraża. Igrzyska śmierci, czy spędzenie kolejnego dnia z moją ekipą przygotowawczą i stylistą. Nie wiem jak to wygląda w innych dystryktach ale w siódemce wszyscy o siebie dbają np. depilacja jest po prostu powszechna. Mimo to mój stylista znalazł miliard rzeczy, których nie zrobiłam albo zrobiłam źle na przykład? Nie mam typowo dziewczęcej drobnej budowy, jestem od niego wyższa, ma metr pięćdziesiąt więc raczej rzadko spotyka ludzi od siebie niższych, mam brzydki odcień włosów, moje śliczne oczy strasznie się marnują i do tego jeszcze ekipa przygotowawcza. Było to chyba dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Oczy zaczynały mnie boleć kiedy próbowałam dłużej na nich skupić wzrok. Mieli jaskrawo kolorowe włosy, tęczowe ubrania i przedziwne imiona, nie potrafię ich powtórzyć.
  Teraz stoję w wielkiej hali. Są tutaj powozy ciągnięte przez konie, stoją na ponumerowanych miejscach. Konie dystryktu siódmego są jasno brązowe. Wiedzę Nicka i Logana, śmieją się idąc w moją stronę. Annie i Sophie machają do mnie ale za chwilę ich rydwany odjadą więc nie mogą do mnie podejść. Nick wsiada na nasz rydwan, a Logan staje obok.
-Jak tam było? -pyta Nick, on jest ubrany bardzo podobnie do mnie. Mamy wyglądać jak drzewa, jesteśmy prawie nadzy, pomalowani brązową farbą, z cienkich drucików na naszych ciałach są zrobione gałązki z listkami. Mimo, że nasze stroje są prawie identyczne on prezentuje się dużo lepiej.
- Ach, wolałabym już być na igrzyskach, niż spędzić jeszcze jeden dzień z nimi -uśmiecham się, Logan też.
- Rok temu Marcus był moim stylistą -mówi- Teraz też jest taki opryskliwy?
- tak -spoglądam na niego
- Uśmiechajcie się i machajcie do publiczności,okay?
- Okay. -mówimy jednocześnie, ja i Nick.
Nasz rydwan wyjeżdża z hali prosto w ciemną noc. Ogłuszył mnie ryk publiczności ale wciąż pamiętałam co powiedział Logan Uśmiechajcie się i machajcie do publiczności,okay?
patrzę na trybuny, są ogromne. Publiczność wrzeszczy na nasz widok, rzucają w nas kwiatami, część z nich wpada nam do rydwanu. Macham w stronę, z której do nas ktoś je rzucił.
Pojazdy staje w pół okręgu przed prezydentem Snow'em. Ma on około pięćdziesięciu lat i od jakiś dwudziestu pięciu jest prezydentem. Nie słucham jego przemówienia, nie obchodzą mnie te kłamstwa. Słyszę tylko ostanie zdanie.
Wesołych igrzysk głodowych i niech los zawsze wam sprzyja!

sobota, 6 września 2014

ROZDZIAŁ VIII

   Siedzę na łóżku, w swoim pokoju. Zdążyliśmy już przywitać się z trybutami z dystryktu pierwszego, drugiego i czwartego, oraz zjeść z nimi kolację.
Astrid oraz Gold pochodzą z jedynki, Annie i Max z dwójki, a Jacob i Sophie z czwórki. Z tą ostatnią Nick zdążył już się pokłócić, prawie się zabili...
  Zawodowcy właśnie się sobie przedstawiali, kiedy Annie spytała Astrid, czy Nick z nią przyjechał.
- Nie, no coś ty. Ten słabeusz?! to oczywiste, że przyjechał z        jakiegoś pomniejszego dystryktu- zaśmiała się Sophie
- Masz rację, ze mną przyjechał Gold -Astrid wskazała na           chłopaka z ciemnymi blond włosami, rozmawiającego z           Max'em i Jacob'em.
- A więc wy jesteście z siódemki, prawda? -zwróciła się do           mnie Annie
- ta...
- nie rozmawiaj z tymi plebsami, Annie. Nie zasługują na to -Sophie mi przerwała- Nawet gdybyś zadała jej jakiekolwiek     pytanie, nie sądzę by potrafiła odpowiedzieć. Ci z siódemki     są wybitnymi debi...
- NIE WAŻ SIĘ KOŃCZYĆ !-krzyknął Nick, już dawno nie widziałam go tak rozgniewanego.
- BO CO ? ! hmm? CO MI ZROBISZ ? ! -wydarła się Sophie
- p przestańcie -powiedziała Annie. Podeszła do nas reszta         zawodowców
- Czy ON Ci groził Sophie? -spytał się Jacob ale ona nie zwróciła na niego uwagi, patrzyła się w oczy Nick'owi.
- p prze... -znowu spróbowała Annie
- Nie martw się drwalu, jak chcesz, ty możesz zginąć                    pierwszy- dopowiedział Max. Nie odzywałam się i nie zamierzałam tego robić.
- hehehe, będzie dużo krwi, z chęcią posłucham jak ta twoja      ruda dziewczyna się wydziera i błaga o śmierć -głupawo zaśmiał się Gold i spróbował dotknąć moich włosów.
  To był błąd ale chłopak sprawiał wrażenie półgłówka, a ja postanowiłam to wykorzystać. Podbiłam jego rękę, uderzyłam go łokciem w brzuch, a gdy się skulił z bólu przyłożyłam mu całą ręką w plecy. Upadł na ziemię. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nawet nie zauważyłam jak Nick założył dźwignię Sophie i wytrącił jej nóż z ręki. Pewnie zabrało go z kolacji. Po chwili ją puścił. Wszyscy patrzyli się na nas z podziwem ale ja wiedziałam, że Nick nie miał szans z Sophie, wygrał bo ona go nie doceniła.
  Następne dziesięć minut wypełnione było wrzaskami Astrid, Nicka i Max'a, aż stało się coś czego się nie spodziewałam.
- CHOLERA JASNA, ZAMKNIJCIE SIĘ ! -wrzasnęła Annie
- Nie chcę brać udziału w bezsensownej rzezi, nie lubię               zabijać mimo, że byłam całe życie szkolona do tych igrzysk
  Ja, ja nie chcę być zawodowcem, Nick, Mirabel zostaniecie     moimi sojusznikami? -zapytała Annie, byłam tak zdezorientowana, że po chwili do mnie dotarło co ona właśnie powiedziała
- Ja też chciałabym się przyłączyć do waszego sojuszu. -powiedziała tym razem Sophie ale do mnie nie do Nicka
- Oczywiście -powiedziałam do dziewczyn i wyczekująco spojrzałam się na Nicka.
- Tak -mruknął w odpowiedzi, chyba będę miała problemy z powodu Nicka i Sophie.
   Tak właśnie zawarliśmy sojusz z byłymi zawodowcami. Mam nadzieję, że się nie rozpadnie przed igrzyskami.
Patrzę za okno, jest już ciemno. Pora iść spać, jutro czeka mnie wielki dzień...

======================================================================================================================

Hejooo trybuci :3
jak tam nowy rok szkolny? Mam nadzieję, że się cieszycie z powodu powrotu do szkoły :D
oto nowy rozdział z pierwszym przekleństwem ;-;
do następnego razu :)
and may the odds be ever in your favor 

//Foxi

niedziela, 31 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ VII

  Hotel, wiem co to jest tylko z telewizji i relacji ludzi, którzy mieli szczęście się w nim pojawić. Sam hol jest ogromny. Zbudowany został na planie koła, stoją tu kanapy, fotele stoły. To chyba poczekalnia. Podnoszę wzrok. To jest niesamowite, stąd widać tunele wind, które pną się na wysokość piętnastu pięter w górę. Sufit chyba jest zrobiony ze szkła, bo widać niebo.
- To są wielkie ekrany, można na nich wyświetlać różne obrazy, nie tylko niebo. -Szepcze Nick
- Skąd wiesz? -pytam, uśmiecha się
- Tris mi powiedziała...
- Chodźcie, za mną -Mówi dziewczyna, która do nas właśnie podeszła. Nick ja i Logan uśmiechamy się. To jak mówią kapitolińczycy jest po prostu komiczne. Każde zdanie brzmi jak pytanie, tylko Tris tak nie mówi...
  Dziewczyna prowadzi nas do windy rozmawiając z Tris. Nick przekomarza się z Loganem, a ja idę za nimi sama. Rozglądam się. Znowu zauważyłam tę samą grupkę ludzi co na peronie. Stoi wśród nich barczysty chłopak z ciemnymi blond włosami i dziewczyna, on rozmawia za swoimi mentorami, a ona na mnie i... uśmiecha się, jakby mną gardziła i zastanawiała się jak mnie zabić. To pewnie jedna z zawodowców. Winda jedzie w górę i tracę dziewczynę z oczu. gdy wjeżdżamy na nasze piętro kobieta z recepcji nas po nim oprowadza i pokazuje nasze pokoje.
- w tym korytarzu oprócz was mieszkać będą także trybuci z dystryktu pierwszego, drugiego, czwartego oraz piątego.-kontynuuje.
Winda znowu wjeżdża na nasze piętro. Wysiadają z niej ludzie, których widziałam na dole. Witają się z Loganem, Tris i Nickiem, a ja słyszę tylko przypadkowe imiona: Brianna, Gold, Rick. Podchodzi do mnie ta dziewczyna, o jasnych blond włosach, związanych w warkocz i podtrzymywanych bandaną.
- Jestem Astrid -mówi z uśmiechem...
======================================================================================================================================================
Jak się podoba nowy rozdział?  Tak bardzo się cieszę z ponad 400 wyświetleń :)
Mam nadzieję że teraz rozdziały uda mi się dodawać regularnie (co dwa tygodnie)
do następnego
//Foxi

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ VI

   Powiem tak. Nie tego się spodziewałam. Kapitol miał być po prostu większym dystryktem, ładniej wyglądającym, czystym ale jednocześnie prostym, a ja nawet "małego peronu" nie byłam w stanie ogarnąć wzrokiem. Większości rzeczy nawet nie umiem nazwać. Mój wzrok bardzo przykuły wielkie ekrany, które tworzą coś jakby ściankę. Jest na nich wiele napisów i liczb. Nie rozumiem tego. Jednakże najdziwniejsi są ludzie, mają wąsy, kolczyki, w bardzo dziwnych miejscach, wiele tatuaży i strasznie jaskrawe włosy. Wyglądają bardziej jak kolorowe ptaki, niż jak ludzie. Są odgrodzeni od nas kolorową taśmą. Mimo to każdy chce nas dotknąć, machają do nas i  błyskają przedziwnymi  cegiełkami w różnych kolorach. Po chwili zauważam inne pociągi, z których także wysiadają ludzie. Część z nich zmierza do wyjścia ale wyjątek stanowi grupka ludzi. Trzy kobiety i dwóch mężczyzn.
   Wiem gdzie mam iść bo drogę wyznaczają mi taśmy. Słyszę jak gdzieś za mną Nick rozmawia z Tris. Logan powoli się do mnie przybliża. Dogania mnie, a ja zaczynam się czuć nieswojo. Nagle nachodzi mnie myśl "Przecież nie ma się czego bać, nawet jak powiesz coś głupiego to za kilka dni będziesz martwa".
   Wyluzowałam się i postanowiłam zadać mu pytanie.
-Jak tam było? tak naprawdę?- spoglądam mu w oczy, są niesamowite, jakbym patrzyła w morze. Pełne turkusowej wody i piany na falach. "Znowu to robisz" upominam się.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?- odpowiada, a ja kiwam głową.
-na pewno kojarzysz tych ludzi w siódemce, tych co siedzą, pod urzędami,z dziećmi i żebrzą... - patrzy na mnie, znowu potakuję -to teraz wyobraź sobie, że podchodzisz do tych dzieci, zabijasz, a potem zabierasz ich rzeczy i jakby nigdy nic się nie stało idziesz dalej, bo wiesz, że jak się zatrzymasz to ktoś inny Cię zabije... tak to wygląda, a nawet gorzej -Spuszcza głowę i wygląda jakby wspominał, naprawdę straszne rzeczy.
   Nawet nie zauważyłam jak weszliśmy do hotelu. Kiedy myślę o tym do czego zmusza nas Capitol, już nic nie jest takie piękne jak się wydawało...
======================================================================================================================================================
Trybuci,
jeszcze gorący nowy rozdział :D
Jak wam się podoba? Zachęcam do oceny w komentarzach ^^
i tak wiem, że popełniam błędy ale ten blog jest właśnie po to bym ich nie powtarzała
soł, do następnego razu ;)

pozdrawiam
//Foxi